Pożegnanie...
Opowiem Wam pewną historię z mojego życia, która ma związek z moją śp Babcią. Do opisania tej historii, jak najbardziej prawdziwej, przyczyniła się @anka i Jej wpis "Pożegnanie ?".
Moja Babcia Dorota (ze strony Taty) mieszkała razem z nami do mojego 7 roku życia i w związku z tym wywarła wielki wpływ na moje dziecięce lata, jak na Babcię przystało. Do dziś mam w głowie jej porady i do dziś je stosuję (jak składać ubrania a jak bieliznę, każda rzecz ma swoje miejsce, jak coś weźmiesz to odłóż tam gdzie było, zrób dziś to co planujesz na jutro... i wiele innych). Ale nie o tym ta historia...
Babcia miała astmę i w związku z tym w ciągu dnia nie wychodziła z domu. Natomiast wieczorami czuła się lepiej i rytuałem były spacery, na które zabierała mnie ze sobą. Bardzo często chodziłyśmy do "Delikatesów" po słodycze, które potem dzieliłyśmy na każdy dzień... W trakcie tych wieczornych spacerów Babcia pokazywała mi gwiazdy i zawsze mówiła "Pamiętaj Isiu, że zawsze jedna gwiazdka z nieba spada a druga się oświeca". A ja szłam, trzymając Babcię za rękę i patrzyłam na gwiazdy.
Mijały lata a my dalej spacerowałyśmy wieczorami trzymając się za ręce i patrząc na gwiazdy. Nie wiem, ile miałam lat, jak Babcia powiedziała, że kiedyś nadejdzie taki moment że nie będę Jej widzieć i nie będę czuła Jej ręki... ale to nic... "Ja będę tam na niebie tą najbardziej świecącą gwiazdką którą zobaczysz i zawsze będę spacerować razem z Tobą i nadal będziesz bezpieczna tak jak teraz, kiedy trzymam Cię za rękę, zawsze będę przy Tobie, zawsze znajdziesz mnie na wieczornym niebie". A ja słuchając Jej słów patrzyłam na niebo i wyobrażałam sobie jak mocno będzie świecić ta babcina gwiazda...
Pamiętam jak oglądałyśmy z Babcia niezliczoną ilość razy albumy rodzinne. Na jednym ze zdjęć był starszy Pan z wiewiórką na dłoni. "To Twój pradziadek - mówiła Babcia - zmarł miesiąc przed Twoimi narodzinami, Twoja gwiazdka się oświeciła a Jego spadła z nieba i zgasła". I tak przygotowywała mnie do tego co nieuniknione...
Nadszedł czas że wyszłam za mąż, wyprowadziłam się na Pomorze i byłam w oczekiwanej 2 lata ciąży. Wtedy Babcia się poważnie rozchorowała i przez okres mojej ciąży była kilka miesięcy w szpitalu. Moja rodzina podjęła decyzję aby nie informować mnie o chorobie ukochanej Babci, żeby nie wpłynęło to na mnie negatywnie w tak ważnym okresie. Termin porodu miałam na 22 października i Babcia była w agonii (o czy nie wiedziałam). Ale mojej córce nie spieszyło się na ten świat... urodziłam ją dopiero 28 października i poród był wywoływany bo nadal było Jej dobrze tam gdzie była. Nikt z mojej rodziny na Śląsku o tym nie wiedział, były to czasy gdzie telefon był jedynie na Poczcie, u doktorów, lekarzy i adwokatów (aczkolwiek wcale nie jestem taka stara, mam 46 lat).
Wracając do tematu, urodziłam o 22.30... a moja Babcia po drugiej stronie Polski zmarła o 5 nad ranem. Wiem że czekała a była w agonii ponad tydzień, nikt mi nie przetłumaczy że było inaczej.
"... jedna gwiazdka z nieba spada a druga się oświeca..."
Z moją córką często spacerowałam wieczorami od najmłodszych lat. Podobał Jej się Księżyc, mówiła, że to jest Jej kolega i zawsze za nią idzie i Jej pilnuje. Pokazywałam Jej gwiazdy... Jak miała jakieś 3 latka, szłyśmy wieczorkiem na spacerek trzymając się za ręce.
- Czemu zawsze trzymasz mnie za rękę Mamusiu? - zapytała.
- Żebyś czuła się bezpieczna, bo lubię, bo Cię kocham, bo się Tobą opiekuję... - chciałam Jej powiedzieć tak wiele ...
- A pamiętasz jak ja byłam duża a Ty byłaś malutka i ja się Tobą opiekowałam?
Dzisiaj moja córka nie pamięta tych słów ale ja tak.
Jak na babcię przystało pokazuję wnukowi gwiazdy. Na razie temu starszemu (ma 4 latka, młodszy ma 2). Jeszcze nie powiedziałam nic więcej bo zbiera mi się na płacz, muszę się przygotować do tego... ale na pewno będę opowiadać moim wnukom historię mojej Babci o gwiazdach...
"Jedna gwiazdka z nieba spada a druga się oświeca"...
A ja... do dziś patrzę na gwiazdy i widzę tą, która najmocniej świeci dla mnie...
wieczorny widok z mojego okna na Korfu i moja świecąca gwiazdka
Comments