O tym jak zostałam kozią mamą :)
W tym tygodniu w #tematygodnia luźne powiązanie do tematu pierwszego to ssaki. Pomyślałam że nadszedł czas żeby opowiedzieć Wam jak ja, wychowana na 14 pietrze wieżowca w Katowicach stałam się posiadaczką małego stadka kóz.
Kozy, jak się okazuje to bardzo fajne zwierzęta...
W Grecji jest jeszcze sporo kóz, to dawna tradycja, (oczywiście nie tylko grecka) jednak ja, tutaj na Korfu poznałam się z nimi bliżej po raz pierwszy w życiu. Nie wiem czy wiecie ale Grecy nie spożywają żadnego posiłku bez sera. Najczęściej jest to ser feta ale nie tylko, żółty też jest w temacie a tak na prawdę to jakikolwiek byle był w dużych ilościach i o każdej porze dnia.
doić nauczyłam się po obejrzeniu wszystkich możliwych filmików na YT po polsku i grecku
Lubię sery, w przeciwieństwie do mleka, po którym ogarnia mnie dziwna senność i niemoc, sery jednak, zwłaszcza takie z dziurami, uwielbiam. Ale kóz z bliska nie znałam i nie miałam powodów żeby je lubić czy wręcz kochać. Jednak powoli, gdzieś w mojej podświadomości, narastała chęć do ich posiadania - kóz i własnych domowych serów. Zaczęłam czytać, szukać, grzebać, śledzić... i nagle dotarło do mnie że mnóstwo ludzi ma kozy i je kocha... że są radosne, zabawne, mądre, ... i że z koziego mleka można zrobić przepyszne sery domowe. Myślałam sobie że skoro mieszkam w Grecji i prowadzę walkę w ogrodzie o własną żywność to przydałyby się i wesołe kozy bo zieleniny wokół mam pełno a domowy serek byłby jak znalazł.
Ale przede wszystkim kocham zwierzęta (zwłaszcza te nieagresywne), mam dużą działkę więc mogę zapewnić im odpowiednie warunki.
kot Garfield i ja
Mój koziołek Markos (Marek) ze swoją piłką z którą się nie rozstaje. Piłka już dużo przeszła więc na dniach dostanie nową :)
Kozy - Podejście pierwsze
W końcu byłam pewna że i ja chcę hodować kozy. Mojego męża, wychowanego na kozim mleku i serach, nie trzeba było długo przekonywać. W pierwszym podejściu zamówiliśmy kozę od bliskiego znajomego.
moja kózka Asimina (Srebrzysta), imię nie ma wiele wspólnego z jej wyglądem ale podobnie nazywa się miejsce w którym mieszkam (Asimena - Srebrna od asimi - srebro)
Przywiózł ją późnym wieczorem samochodem osobowym, biała koza leżała grzecznie na tylnym siedzeniu. Iść do nowego domku jednak nie bardzo chciała. Rano, gdy poszliśmy poznać się bliżej i ją wydoić bo była mleczna, stała się rzecz nieoczekiwana. Po otwarciu drzwi do koziarni, coś białego przeleciało pomiędzy nami w mgnieniu oka... i tyle ją było widać. Mój mąż dał się w pędy przeklinając niemiłosiernie ale koza była szybsza i straciliśmy ją z oczu.
Moja śliczna i kochana Jagusia
Szukaliśmy jej kilkanaście dni wędrując po pobliskich górach i dolinach. Trzeba też było nawoływać, meczeć znaczy i tutaj doczekałam się pochwały od męża że robię to doskonale ;) Szukając kozy szukaliśmy także jej ewentualnych śladów. Przypomniałam sobie wszystkie czytane w młodości książki kowbojskie czy indiańskie i po wielu latach mogłam sprawdzić czy pamiętam cokolwiek na temat tropienia zwierząt.
Asimina ze świeżo narodzonymi maluchami
Z podekscytowania a głównie stresu miałam bóle w klatce piersiowej, nie wspominając o tym, że obeszliśmy niemal całą północną część wyspy w poszukiwaniu kozy, bez rezultatu. Podobno do poprzedniego właściciela nie wróciła my jednak musieliśmy za nią zapłacić. Podejście pierwsze było więc bardzo nieudane.
Kozy - Podejście drugie
Podejście drugie poczyniliśmy po dwóch latach bo jakby czułam niedosyt w tym temacie. Miałam czas na zdobycie nowych internetowych i nie tylko informacji. Znaleźliśmy ofertę w internecie, umówiliśmy się na spotkanie i pojechaliśmy do hodowcy. Hodowca miał ich ze 300 jak nic, rasy i kolory do wyboru, pierwszy raz w życiu stałam przed stadem kóz i trzęsły mi się kolana a one jakby nie zwracały na mnie uwagi. Wszystkie kozy (oprócz małych) miały nadane imiona, na które reagowały w mgnieniu oka i podchodziły. Byłam jak zauroczona...
Lupaki - matka i przywódczyni mojego stadka, jednak walki odbywają się codziennie
Wybrałam kozę z dwoma córkami, sugerując się jej niskim wzrostem, aczkolwiek miała spore rogi ;) Moja piękna koza o jasnych oczach, jest włoskiego pochodzenia i nosi włoskie imię Lupaki. Żeby koza była szczęśliwa kupiliśmy także ślicznego i młodego koziołka. Kozy zostały przywiezione przystosowanym do przewozu zwierząt samochodem. W nowym domku zabrały się od razu do jedzenia jakby nigdy nic a ja stałam za ogrodzeniem i patrzyłam na nie z zachwytem ale kolana teraz trzęsły mi się jeszcze bardziej i zastanawiałam się co będzie dalej...
A to moja Księżniczka Daisy, nowy nabytek bo chciałam mieć białą długowłosą kózkę, taką prawie polską
Te kozy jednak były i są w porządku, i nigdzie nie chciały uciekać. Młodym kózkom nadaliśmy imiona Jagusia (czarna) i Asymina (brązowa) a koziołek nazywa się Markos (czyli Marek). Są wspaniałe, wesołe i mądre. Po roku czasu mieliśmy pierwsze maluchy i przepyszne sery a co najważniejsze, kolana już mi się nie trzęsą. Zajmowanie się nimi sprawia mi wielką przyjemność i mogę szczerze powiedzieć że je kocham, oczywiście z wzajemnością :)
kozy są bardzo dobrymi matkami
Wpis zgłaszam do konkursu #tematygodnia, luźne nawiązanie do tematu 1 - ssaki.
Comments